3 poznańskie puby na weekend
Nawarz sobie piwa w „Chmielniku”
Nazwę lokalu wybrano nie bez kozery. W rodzajach piwa można przebierać, wybierać, wybrzydzać, niektóre można woleć, za innymi nie przepadać, ale i tak nie wystarczy życia, żeby ich wszystkich spróbować. Wybór jest naprawdę OGROMNY, a jakość trunków niebywale wysoka. Wprost proporcjonalnie do jakości urosła cena, którą jednak warto zapłacić za piwo wyśmienite i niecodzienne.
O prawdziwej sile lokalu nie decyduje wnętrze pubu, a ogródek – największy na Starym Mieście, wieczorem pięknie oświetlony, przestronny, otoczony ścianami z wijącego się, soczyście zielonego chmielu (sic!), wydzielającego specyficzny aromat.
Obsługa profesjonalna, potrafi doradzić i dba o dość prozaiczne, a ważne sprawy – jak na przykład systematyczna wymiana popielniczek. Ludzi tu całe multum – w kolejce czeka się czasami 15 minut. To najlepiej świadczy o popularności „Chmielnika”, która na pewno nie wzięła się znikąd. Bywa tu towarzystwo na poziomie, nie ma żadnych burd, nieprzyjemnych sytuacji czy pijanych osesków.
„(…) pociąg… / przynosił w oknach tysiące twych spojrzeń…”
„Nastawnia” to pub o nieprzypadkowej nazwie, oznaczającej budynek, z którego kontroluje się ruch kolejowy. W istocie bowiem „Nastawnia” była kiedyś właśnie nastawnią. Wewnątrz nie zabrakło więc kolejarskich akcentów, jak tablice informacyjne czy znaki kolejowe. Poza tym wystrój jest dość minimalistyczny. Oszklona ściana ubiera zaś w swoje ramy tory i pędzące po nich o ustalonych godzinach pociągi. Subtelne kolejowe akcenty zlewają się w gustowną całość z neutralnym, eleganckim wnętrzem.
Jednak nie sam lokal, a to, co jest obok, stanowi o jego wyjątkowości. Dlatego właśnie do „Nastawni” chodzi się zwłaszcza wiosną, latem i wczesną jesienią. Wtedy to można ułożyć się wygodnie na leżaku albo zasiąść w krześle, a następnie oddać się ciekawej rozmowie, od czasu do czasu zagłuszanej przejeżdżającym tuż obok pociągiem.
I tak ze, zdawać by się mogło, niekorzystnej lokalizacji, właściciele „Nastawni” uczynili atut. Przy tym zatrudnili bardzo miłą i profesjonalną obsługę oraz dodali jeszcze bardzo dobre piwo w średnio przystępnej cenie („Lech” za 9 zł), acz ze względu na lokalizację i wydarzenia kulturalne, które się tam często odbywają – zrozumiałej.
Wypada zaznaczyć, że w „Nastawni”, zwłaszcza w sezonie letnim, często można trafić na muzykę na żywo czy wystawę zdjęć lub obrazów. Latem organizowane są tu także seanse filmowe. Co więcej, nie ma problemu, kiedy kogoś dopadnie mały lub większy głód – można tu także zjeść, choć to już propozycja dla tych, którzy są właścicielami nieco zasobniejszych portfeli.
„Rock Garaż”, czyli piwko w punkowym stylu…
…a także grunge’owym, heavy metalowym i wszelkim, który mieści się w kategorii ROCK. Chaos, ścisk, nonszalancja i zamierzony miszmasz – jak w garażu taty.
„Rock Garaż” to propozycja raczej na deszczowy, chłodny wieczór, bo ogródek tu dość minimalistyczny, za to wnętrze – interesujące. Nad wejściem do łazienki – najsłynniejsza okładka albumu Nirvany (Nevermind). Tu i tam gitary czy gabloty z bibelotami. Na parapetach stoją stare radia, na które nasi rodzice nagrywali audycje muzyczne radiowej „Trójki”. Największym lokalowym minusem „Garażu” jest mała jego powierzchnia, przez co panują w nim ścisk i duchota.
Cena piwa jak z Nibylandii – około pięciu złotych (oklaski). A przy tym w ofercie dobre, polskie, popularne tytuły. Mamy też dobrą wiadomość dla amatorów piwnych przekąsek – w „Rock Garażu” za miseczkę solonych orzeszków zapłacicie symboliczną złotówkę! A kiedy od siedzenia, zajadania i zapijania zaczynają boleć tyłki, można je ruszyć i zagrać w darty. Szczególnie wielkie brawa dla obsługi, która nie tylko jest wizualnie spójna z lokalem, ale też miła, z poczuciem humoru i uczciwa.
„Rock Garaż” ma swoje niewątpliwe atuty, ich docenienie jest jednak sprawą gustu. Wielbicielom względnego ładu nie polecamy tego miejsca – chaos wystroju może być zbyt dużym wyzwaniem dla ich poczucia estetyki. Jednak nieład też może mieć swój urok i, paradoksalnie, układać się w jeden spójny motyw garażu. W związku z tym moja interpretacja jest jednoznaczna – Kurt Cobain lubiłby to.
A Ty, który pub wybierzesz?
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj