Odszkodowanie za śmierć psa nie należy się, jeśli był to kundelek. Takie jest zdanie Sądu Okręgowego w Łodzi.
Tylko rasowy pies jest wartościowy? Tak zadecydował sąd
Pewien piesek, nazwijmy go Miłek, wiódł sobie szczęśliwe życie kundelka. Kochany przez swojego pana i tę miłość odwzajemniający. Kiedyś jednak popełnił wielki błąd: uciekł z domu swoich państwa. Wiadomo psy lubią sobie czasami pohasać. Pohasają, pohasają i szczęśliwe wracają do domu. Niestety, Miłek nie miał tego szczęścia. Został złapany przez pracowników schroniska dla zwierząt, poddany kwarantannie i kastracji. Ale Miłek bardzo chciał wrócić do swoich państwa. Wdrożył w życie plan ucieczki ze schroniska i udało mu się wrócić do domu.
Niestety, konsekwencje przebywania w schronisku dla zwierząt okazały się dla niego dramatyczne. Miłek doznał „nagłej śmierci stresowej”. Właściciel obwinił o śmierć swojego pupila pracowników schroniska, i wystąpił z pozwem o odszkodowanie za śmierć Miłka. Domagał się 200 tys. zł. Jednak Sąd Okręgowy w Łodzi (sygn. I C 1461/13), który rozpatrywał powództwo, nie zgodził się z argumentacją właściciela. Właściciel dowodził, że Miłek „towarzyszył mu w codziennym życiu, powód bawił się z nim, a odejście pieska bardzo przeżył„.
Sąd pozew oddalił w całości, bo uznał że: „Ukochany pies powoda nie przedstawiał wartości materialnej; wartość taką mają jedynie psy rasowe, w szczególności młode (…)”.
Zgodnie z art. 415 Kodeksu cywilnego, „kto z winy swej wyrządził drugiemu szkody, obowiązany jest do jej naprawienia„. Sąd skonstatował, że szkoda istotnie nastąpiła, bo śmierć psa okazała się faktem niepodważalnym, a postępowanie pracowników schroniska, którzy go wykastrowali w błędnym przekonaniu o jego bezdomności- było bezprawne. Ale było to za mało, żeby przyznać odszkodowanie, bo pies nie był rasowy.
Ten, jeszcze nieprawomocny wyrok sądu można oceniać na dwa sposoby. Z jednej strony sędziowie słusznie stwierdzili, że odszkodowanie ma naprawić szkodę majątkową, zatem jej wysokość zależy od wartości szkody, ta zaś w tym wypadku z pewnością jest związana np. z rasą zwierzęcia. Powszechnie przecież wiadomo, że psy są traktowane pod pewnymi względami jak rzeczy - te rasowe mogą kosztować ogromne pieniądze. Tymczasem, biedny Miłek był kundelkiem, a jego wielka wartość dla właściciela wynikała z innych, niż materialne przyczyn. Niemniej, jakąś wartość z pewnością przedstawiał, choćby kilku złotych. Dlatego dziwne jest, że sąd uznał go za zupełnie bezwartościowego.
Z drugiej strony można się zdziwić, dlaczego powód nie wystąpił jednocześnie o zadośćuczynienie, które „czyni zadość” doznanej krzywdzie, a ta w takim wypadku może znacząco przewyższać wartość materialną zwierzęcia. Wydaje się więc, że decyzja sądu w dużym stopniu była konsekwencją niewłaściwie prowadzonej sprawy przez przydzielonego z urzędu profesjonalnego pełnomocnika.
Niestety, konsekwencje przebywania w schronisku dla zwierząt okazały się dla niego dramatyczne. Miłek doznał „nagłej śmierci stresowej”. Właściciel obwinił o śmierć swojego pupila pracowników schroniska, i wystąpił z pozwem o odszkodowanie za śmierć Miłka. Domagał się 200 tys. zł. Jednak Sąd Okręgowy w Łodzi (sygn. I C 1461/13), który rozpatrywał powództwo, nie zgodził się z argumentacją właściciela. Właściciel dowodził, że Miłek „towarzyszył mu w codziennym życiu, powód bawił się z nim, a odejście pieska bardzo przeżył„.
Sąd pozew oddalił w całości, bo uznał że: „Ukochany pies powoda nie przedstawiał wartości materialnej; wartość taką mają jedynie psy rasowe, w szczególności młode (…)”.
Zgodnie z art. 415 Kodeksu cywilnego, „kto z winy swej wyrządził drugiemu szkody, obowiązany jest do jej naprawienia„. Sąd skonstatował, że szkoda istotnie nastąpiła, bo śmierć psa okazała się faktem niepodważalnym, a postępowanie pracowników schroniska, którzy go wykastrowali w błędnym przekonaniu o jego bezdomności- było bezprawne. Ale było to za mało, żeby przyznać odszkodowanie, bo pies nie był rasowy.
Ten, jeszcze nieprawomocny wyrok sądu można oceniać na dwa sposoby. Z jednej strony sędziowie słusznie stwierdzili, że odszkodowanie ma naprawić szkodę majątkową, zatem jej wysokość zależy od wartości szkody, ta zaś w tym wypadku z pewnością jest związana np. z rasą zwierzęcia. Powszechnie przecież wiadomo, że psy są traktowane pod pewnymi względami jak rzeczy - te rasowe mogą kosztować ogromne pieniądze. Tymczasem, biedny Miłek był kundelkiem, a jego wielka wartość dla właściciela wynikała z innych, niż materialne przyczyn. Niemniej, jakąś wartość z pewnością przedstawiał, choćby kilku złotych. Dlatego dziwne jest, że sąd uznał go za zupełnie bezwartościowego.
Z drugiej strony można się zdziwić, dlaczego powód nie wystąpił jednocześnie o zadośćuczynienie, które „czyni zadość” doznanej krzywdzie, a ta w takim wypadku może znacząco przewyższać wartość materialną zwierzęcia. Wydaje się więc, że decyzja sądu w dużym stopniu była konsekwencją niewłaściwie prowadzonej sprawy przez przydzielonego z urzędu profesjonalnego pełnomocnika.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj