Człowiek, który czochrał antarktycznego słonia
Miejsce wydarzenia: Winiarnia pod Czarnym Korem, ul. Wolsztyńska 1 (wejście od ul. Marcelińskiej)
Kto wie, że do poznania śpiewu wielorybów przyczynił się amerykański wywiad, który sądził, że rozpracowuje tajne sygnały sowieckich łodzi podwodnych w Antarktyce? Albo to, że płeć pingwinów najłatwiej poznać po tym, czy mają brudne brzuszki czy plecy? Albo że lodowce się cielą, a inne krwawią? - piszą wydawcy reportażu ekologicznego "Czochrałem antarktycznego słonia".
Mikołaj Golachowski, autor książki, z wykształcenia, zamiłowiania i zawodu jest biologiem, specjalizuje się w dziedzinie ekologii zwierząt. Od 14 lat związany jest z rejonami polarnymi. Prowadził badania naukowe na populacją słoni morskich w Antarktyce, dwa razy spędził tam zimę. Zarówno tam, jak i w arktyce pracuje jako przyrodnik, przewodnik i wykładowca specjalizujący się w ssakach morskich.
Już sam tytuł książki budzi sympatię. Autorowi nie chodziło jednak o zwykłe czochranie. Słonie morskie po okresie rozrodczym przechodzą bowiem coś, co nazywa się katastroficznym lnieniem, które trwa od dwóch do czterech tygodni. Wówczas słonie morskie ograniczają swoją aktywność do leżenia na plaży. W tym czasie tracą zewnętrzny naskórek i stare włosy, wyrastają mu natomiast nowe.
Jak można się domyślić - swędzi to słonie niemiłosiernie, czasem skóra schodzi im całymi płatami. Mikołaj Golachowski, by zdobyć DNA ssaków, pomagał im pozbyć się naskórka. Używał do tego szczotki przeznaczonej do czesania kotów, przedłużonej kijem od miotły. Słonie morskie pozwalały mu się nią czochrać - co jest ewenementem, ponieważ w żadnych innych okolicznościach z pewnością nie dałyby się dotknąć.
Tego typu ciekawostki będzie można poznać już dzisiaj w czasie spotkania z Mikołajem Golachowskim w Winiarni pod Czarnym Kotem. Wszystko zaczyna się o 20.00 - serdecznie zapraszamy.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj