| Źródło: Głos Wielkopolski
Korki w Poznaniu mogą zabić
Dyskryminacja kierowców w Poznaniu może spowodować, że ludzie zaczną umierać w karetkach - mówi Leszek Wojtasiak z zarządu województwa wielkopolskiego zajmujący się ochroną zdrowia. Choć trzeba przyznać uczciwie, że treść statystyk nie wygląda tak pesymistycznie. Według badań średni dojazd karetki do chorego zajmuje 9 minut w mieście i 14 poza jego granicami. To lepszy wynik niż zakłada ustawa o ratownictwie medycznym.
W takim razie gdzie jest problem?
Oprócz korków problemem dla karetek są dodatkowe przeszkody terenowe, których w mieście jest coraz więcej. Szlabany, płoty, bramy czy zapory, które pojawiają się chociażby na terenie wspólnot mieszkaniowych bywają bardzo kłopotliwe. Kwestia kolejna to mechaniczne ograniczniki ruchu - na przykład te, które uniemożliwiają wjazd na płytę Starego Rynku lub okolice jeziora Rusałka. Sławomir Voelkel, ratownik medyczny, w wypowiedzi dla "Głosu Wielkopolskiego" proponuje, aby karetki mogły je wyłączać za pomocą uniwersalnego pilota. Wracając do statystyk, mimo dobrej średniej systematycznie wydłuża się czas pomiędzy przyjęciem zgłoszenia a dowiezieniem chorego do szpitala. A to już skutek sytuacji na ulicach.
Buspas nie dla karetek
Kolejny problem to ograniczenia w korzystaniu z buspasów. Karetki mogą się nimi poruszać tylko jadąc na sygnale. Jeśli wracają z interwencji z wyłączoną syreną, nie mogą na ten pas drogi wjeżdżać. Taksówki natomiast mogą to robić bez jakichkolwiek limitów.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj